16
sieprnia: La Rioja
Dojeżdżamy późno, ale wioska jeszcze nie śpi – jest przecież święto! Wszyscy, jak się później dowiedziałyśmy, a raczej usłyszałyśmy, przygotowują się do nocnej imprezy. Ta impreza towarzyszyła mi w nocy – nie
mogłam spać przy bum bum łupu cupu elektronicznej muzyki.
Noc jest ciepła. W łazience naszego wielkiego domu, odwiedzają nas wielkie czarne
robale i mniejsze, też czarne.
I. schodzi by napić się tutejszego słynnego wina. Ja zostaję
w pokoju, myję się i planuję drogę powrotną. Jestem jednak zbyt zmęczona na
śledzenie mapy. W międzyczasie przychodzi I., a ja padam na poduszkę. Nie dane
mi jest jednak zapaść w sen sprawiedliwego – muzyka dudni mi w uszach. Klnę w
nocy jak szewc i złorzeczę nocnym zwyczajom Hiszpanów.
Rano, nieśpieszne śniadanie i…giniemy bez wieści w przyhotelowym sklepie z winami. I. kupiła 8 butelek
białego wina, czerwone i różowe, a ja ‘tylko’ 4 białego (których już prawie nie
mam…). Krótka wizyta w wiosce –
zaskoczenie, że w tak maleńkiej wioseczce znajduje całkiem okazały kościół
(przed kościołem mała figurka Matki Bożej, przed nią bukiety kwiatów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz