czwartek, 24 grudnia 2015

Merry Xmas

Niech te Święta będą czasem spędzonym z tymi, których kochacie najbardziej, czasem pojednań i wzajemnej życzliwości, zrozumienia i miłości.
Zdrowych i pogodnych Świąt!

wtorek, 22 grudnia 2015

Do you think if I put my dreams on my New Year's resolutions' list they will come true?

Są takie rzeczy, które odkłada się w nieskończoność, bo praca, rodzina, dodatkowe zajęcia i jeszcze raz: praca, rodzina itd. itp. To takie odkładanie SIEBIE na półkę, aż w końcu okazuje się, że sprawa już nieaktualna, bo marzenia się przeterminowały, priorytety zmieniły albo my dorośliśmy i już po prostu nam się nie chce.
A ja mam takie marzenie, które chciałabym kiedyś zrealizować. Rośnie we mnie od lat i zamiast słabnąć, nasila się. Po drodze zbaczałam z kursu, zajmowałam się rzeczami, które, wydawały mi się, że są TYM CZYMŚ, co sprawi, że moje życie nabierze rumieńców. Po każdym takim "odkryciu" powracałam jednak to TEGO MARZENIA. Problem w tym, że zawsze są jakieś przeszkody, a za wszelką cenę (rodziny, czasu, zdrowia, wielkiego stresu), nie chcę tego realizować.

niedziela, 20 grudnia 2015

The wine or not the wine... czyli brunet wieczorową porą - zagadka świąteczna

Tak naprawdę ani nie wino ani nie brunet, jednak alkohol jest. Ktoś zostawił dla mnie domową nalewkę wiśniową, tzn. podrzucił do domu. Akurat w owym czasie oddawałam się szałowi świątecznych zakupów, więc nalewkę przyjmowało z honorami moje dziecko-już-nie-dziecko.

Winny: mężczyzna. Wiek: starszy. Znaki szczególne: brak.

Moje dziecko-już-nie-dziecko 'przytomnie' nie zapytało nawet o inicjały. Teraz mam zagwozdkę. Była jeszcze szansa, że ten wczesny Gwiazdor pomylił adres, ale dziecko-już-nie-dziecko mówi, że kojarzy pana, ale jak? gdzie? kiedy? jaką łatkę panu przypiąć? - to już jakoś mętnie. No nic, poczekam, może się sam zgłosi po zgubę - wtedy oddam, a jeśli nie, to pewnie wypiję. Starczy na jakieś 30 lat. Przydało by się na powitanie Nowego Roku, ale do samolotu wpuszczają tylko z małą piersiówką.

No taka to zagadka świąteczno-noworoczna.

P.S. Pragnę poinformować (jakby to kogo interesowało), że jednak nie tylko Tesco o mnie pamiętało w tym roku. Dziękuję!


czwartek, 17 grudnia 2015

My wish list

Bardzo podoba mi się nazwa 'schowka' w jednej z wielkich księgarń internetowych angielskich: 'My wish list'. Tak, zdecydowanie bardziej niż 'schowek', który kojarzy mi się, z kolei, z komórką pod schodami, ciemną i stęchłą (no cóż, takie skojarzenia). Wrzucam, zatem do 'My wish list' całymi garściami. Fajne to jest, bo jako klient emocjonalny i zawsze głodny książek, już! zaraz! chciałabym wszystko mieć. Po ochłonięciu stwierdzam, że ze względu na kurczące się zapasy na koncie oraz przestrzeni w domu, to ja jednak poczekam.

Marzy, marzy mi się moja własna osobista biblioteczka! Uwielbiam książki, ich zapach, różnorodność okładek, no i oczywiści kontent. Jakby czytanie odchudzało, byłabym pewnie anorektyczką. Czytam nawet przy jedzeniu (co bardzo niezdrowe i ... tuczące, bo nie zauważam pochłanianych kalorii), co nie zawsze jest dobre też dla książki. Wartość ma dla mnie właśnie książka zmęczona, pozaznaczana, z podkreśleniami i notatkami na marginesie, bo to oznacza, że wciągnęła, poruszyła i dała do myślenia (uwielbia angielskie sformułowanie 'food for thought' - bardzo celne i obrazowe.)

W II klasie szkoły podstawowej po wyczerpaniu wszystkich dostępnych w bibliotece szkolnej bajek i baśni, rozpoczęłam przygodę z książkami bez obrazków i tak sięgnęłam po Guliwera. I odtąd poszło - bardziej czytanie i wyobrażanie sobie świata przedstawionego, co było o wiele bardziej fascynujące - jaka dowolność interpretacji - czasem nawet nie baczyłam na opisy wyglądu bohaterów - a co tam!
Uwielbiałam też odwiedzać bibliotekę publiczną, wałęsać się między regałami i wybierać z setek dostępnych tytułów.

Teraz przeniosłam się do sieci i tam buszuję. Piękne okładki przyciągają wzrok, ubolewam jednak nad tym, że często nie mogę zajrzeć do środka, bo pod ładną okładką może jednak niespecjalnie ciekawa treść się ukrywać - tego, niestety przez Internet w rodzimych księgarniach, sprawdzić nie mogę. Dlatego, w sklepie z 'My wish list' cenię bardzo możliwość wglądu - dostępne są wybrane strony, przeważnie spis treści i początek, ale to daje jakiś obraz całości.

Wybór książek jest teraz przeogromny, jednak nie zawsze to idzie z jakością. Okładki kuszą, ale często przeglądając taką książkę, piękną na zewnątrz, rozczarowuję się nie tylko treścią, ale przede wszystkim stylem pisania. No cóż, zasada działa nie tylko w przypadku książek...

Mam swoje ulubione wydawnictwa, tematykę, która z każdym rokiem jest coraz bardziej sprecyzowana - nie pochłaniam już byle czego, z szacunku dla mojego czasu - niestety, doba zawsze będzie miała 24 godziny, niezależnie od naszych życzeń.

Wiem, że takich bibliofilii jest trochę w przyrodzie. Cieszy mnie to i uważam, że świat książek drukowanych zawsze będzie istniał ze strata dla wszystkich e-booków. Nie mówię nie, bo to ogromna oszczędność miejsca.

czwartek, 10 grudnia 2015

And the winner in the Xmas card category is...

Dostałam dziś pierwszą kartkę świąteczną. Od Tesco. Otwierając ze wzruszeniem spersonalizowane życzenia, solennie obiecywałam sobie zwiększyć intensywność zakupów tamże. Poczułam się wyjątkowa. Podpisał sam menadżer lokalnego oddziału - na szczęście nie osobiście, tylko za pomocą drukarki. Biedak, zamiast zarządzać, musiałby chyba przed cały miesiąc karki podpisywać.

Tak na poważnie - dostałam wcześnej jedną kartkę i  nawet dołączony do niej prezent - osobiście namalowany pejzaż. Mam za daleką wodą koleżankę, od lat nastu, innej narodowości. Poznałyśmy się kiedyś, dawno temu, na obozie międzynarodowym. Wtedy jakoś nie zapałałyśmy do siebie płomienną sympatią. Dopiero z czasem, po początkowo rzadkiej, a z czasem coraz intensywniejszej korespondencji, rozwinęła się pomiędzy nam nić porozumienia. Cieszy mnie to, że utrzymujemy kontakt. i jednocześnie zadziwia mnie fakt, bo kto w świecie emaili pisze listy? Kto w świecie Facebooka (tak, jesteśmy znajomymi) wysyła zdjęcia? Kto w świecie smsowych życzeń na wszelkie okazje pamięta o kartce na urodziny czy święta? A my ciągle wysyłamy sobie kartki, piszemy krótkie liściki, Ona zawsze pamięta o moich urodzinach. Nie jest to możne przyjaźń typu 'soul mates', czy 'beczka soli', ale fajnie jest usłyszeć od niej parę słów o tym, jak jej się wiedzie. I wiem, że może nie dzieli ze mną swych najgłębszych zmartwień, to jednak jest mi miło, gdy wiem, że u niej jest dobrze.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

America... where are you going?

Czytając ostatnio Gazetę, przegląd spraw bieżących, moje brwi unosiły się coraz wyżej i wyżej, aż zatrzymały się około linii czoło - włosy. Amerykanie nie chcą zgodzić się na uniemożliwienia nabywania broni osobom z listy osób podejrzanych o terroryzm, tylko dlatego, że naruszałoby to ich wolność (a nuż niesłusznie są posądzani). Nie wspominając już o całkowitym zakazie jej posiadania - mimo propozycji legislacyjnych ze strony Prezydenta. A potem wszyscy się dziwią, że dochodzi do strzelanin i tak, trzeba to nazwać w ten sposób - mordów. Ciekawe czy członkowie braci strzeleckiej  broniliby swego świętego prawa do posiadania broni, jeśli by ktoś wymordował członków ich rodziny. Tak, wiem, pewnie użyliby wcześniej całego arsenału broni, która trzymają pod łóżkiem, na ścianie w sypialni czy w szopce w ogródku itd. Nie będę przytaczała argumentów z artykułu, można przeczytać tutaj. Ale po prostu ręce opadają... interes grup lobbistycznych ponad życie ludzkie. Więcej istnień ludzkich Amerykanie stracili w związku z takim atakami, aniżeli we wszystkich współczesnych wojnach. Ale to grochem o ścianę.

Czara goryczy przelała się dodatkowo przy następnej notatce prasowej. Zaraz na sąsiedniej stronie artykuł o Rosji i parasolu ochronnym rozłożonym nad członkami rodzin wysokich pracowników prokuratury - parasol, który umożliwiał masowe mordy, gwałty i bezprawie, bogacenie się na ludzkiej krzywdzie. Jako ludzkość jesteśmy jeszcze w bardzo głębokiej d.... Nadal, ponad dwieście lat po Wielkiej Rewolucji, hasłach o wolności i równości, są wśród nas równi i równiejsi. No tak, Napoleon nigdy tak naprawdę Rosji nie podbił.

Nie tylko źle się dzieje na naszym podwórku, choć i o nas jest coraz głośniej na świecie. W tym wypadku, niestety...

środa, 2 grudnia 2015

Now I know why they advertise Xmas so early - it is all about the gingerbread cake.

Melduję posłusznie, że sezon przygotowań do Świąt został rozpoczęty. Inauguracja miała miejsce w piątek w postaci ciasta piernikowego - dojrzewającego. A i tak, z w porównaniu z innymi uczestnikami akcji Święta 2015, jestem z piernikiem w tyle i zrobiłam go w ostatnim momencie. Bowiem, trzeba 6-7 tygodni, by sobie poleżał. Ha! To wypadałoby tak w okolicach Święta Zmarłych już zacząć, czyli wraz z pierwszymi reklamami w TV. Teraz już wiem, dlaczego tak wcześnie wpadają w nastrój świąteczny ;)

Ja tam nie wiem, kto, oprócz dzieciaków cieszy się na te święta, bo ja w tym roku, wcale.

Choć na 'po świętach' , to i owszem, wyczekuję - będę bowiem spędzać Nowy Rok w wyborowym towarzystwie Big Bena i aktorów przedstawienia Mr Foote's Other Leg. Co prawda czas może nieszczególnie szczęśliwy, bo jechać wprost do paszczy lwa, czyli Londynu, który usłyszał niejedne pogróżki z ust niejakich radykałów w północnej Afryki, to trochę jak stąpanie po cienkim lodzie. Chowam jednak moje strachy i obawy głęboko do kieszeni, nie myślę i nie wywołuję wilka z lasu. I zwyczajnie cieszę się.