wtorek, 30 września 2014

Ach ta jesień!

Ten czas przejścia: wczesnojesienne dnie są jeszcze ciepłym wspomnieniem właśnie minionego lata, jeszcze nie powiewają przeszywającym chłodem (Bogu dzięki!), choć wieczorami i porankami czuć już wilgoć burej jesieni, taką, która wciska się w każdy zakamarek garderoby i przyprawia o dreszcze. Teraz czekam na wybuch kolorów na drzewach. Trzeba się nimi nacieszyć, dopóki nie zamienią się w gołe gałęzie, z których smutno zwisają wielkie krople deszczu.

niedziela, 28 września 2014

Taka jedna zależność...

Zauważyłam jedną zależność: im ktoś jest wrażliwszy na los zwierząt, tym mniejsze zrozumienie przejawia w stosunku do losów i motywów zachowań ludzi. Częste jest też przypisywanie zachowań ludzkich i emocji zwierzętom. A zwierzęta to zwierzęta. Emocje mają, jak najbardziej, zresztą cały czas odkrywamy coraz to nowe ich przejawy, ale nadal jest to inny świat, rządzący się swoimi zasadami. Owszem, uważam, że człowiek jest też częścią świata zwierząt, a jego działania są podyktowane naszymi zaprogramowanymi w kodzie genetycznym informacjami oraz uwarunkowaniami naszej fizyczności wraz z całym układem hormonalnym często 'narzucającym' nam reakcje najbardziej pierwotne, dzięki którym przeżyliśmy w warunkach zagrożenia przez tysiąclecia. W dużej mierze wyszliśmy jednak poza reakcje czysto fizyczne i najbardziej podstawowe, stworzyliśmy cywilizację, świat zorganizowaliśmy, by działał wg naszych reguł i odpowiadał naszym oczekiwaniom.W rozpędzie podporządkowywania sobie świata tenże człowiek zapomniał tylko, że to nie on do końca wytycza reguły działania. Są, na szczęście, obszary (i to dużo), na które nie ma wpływu. Piszę 'na szczęście', bo przecież i tak uważamy w większości, że planeta jest 'nasza' i możemy z nią zrobić co chcemy... Mam na myśli zniszczenia i nadużycia dokonywane przez człowieka na Ziemi oraz bezmyślne użytkowanie dóbr naszej Planety. Przy całej wspaniałości osiągnięć cywilizacyjnych, kultury i sztuki, uczuć wyższych, które są wyznacznikiem naszego człowieczeństwa, śmiem stwierdzić, że jeszcze dużo pracy przed nami...nad sobą...i dużo pokory do przyjęcia.

No, to poleciałam z dywagacjami...

P.S. Chcę, jednakże, zaznaczyć, że jak najbardziej jestem za szacunkiem dla naszych braci mniejszych i dobrym traktowaniem zwierząt i gorąco popieram wszelkie akcje mające na celu ich ochronę przed złym i niegodziwym ich traktowaniem.

poniedziałek, 22 września 2014

Odpowiedź

Zwięzłą odpowiedź do mojego wcześniejszego zapytania odnośnie tendencji niepodległościowych w Europie przedstawił pan Tomasz Bielecki w świątecznej Wyborczej. Dziekuję :)

piątek, 19 września 2014

Scotland votes no to independence

Jednak zdecydowali na nie, choć pewnie wczoraj cała Anglia  , co tu mówić, cała Europa, wstrzymała oddech. Osobiście się cieszę z czysto egoistyczno - turystycznych pobudek. Zbyt wiele było znaków zapytania i niepewności na polu kontaktów handlowych,wspólnej waluty czy członkostwa w Unii Europejskiej, by Szkoci byli w pełni przekonani o niezależności. A i tak głosy na tak i na nie szły równo łeb w łeb. Myślę, że zwyciężył pragmatyzm i zdrowy rozsądek.
A popops Europy: Hiszpania drżała przez Katalonię z Barceloną w roli głównej, ze względu na głośne głosy dotyczące oderwania się od Hiszpanii. W Belgii tez jest niepokój związany z Walonią i Flandrią, wspominających o tendencjach separatystycznych. Czyżby jednoczenie się narodów w imię wspólnych interesów było przeżytkiem? Dlaczego dążymy tak bardzo do indywidualizmu kosztem utraty poczucia bezpieczeństwa? Przecież słabszy stanowi mniejszą siłę w jakichkolwiek negocjacjach.

 A na dworze jesień wkrada się niepostrzeżenie z coraz zimniejszymi porankami i wieczorami. Ładna jesień, z kolorowymi liśćmi i nadal słonecznymi i ciepłymi dniami.

czwartek, 18 września 2014

Grass is always greener on the other side...

Czyli inaczej: wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma. Ale takie myślenie jest też częścią losu osoby, która kiedyś mieszkała TAM, które to TAM polubiła etc. Zawsze będzie rozdarta. Zawsze będzie myśleć co TAM słychać? Bo może i TU jest OK, ale nie do końca, a TAM może mogłoby być lepiej? Ale może nie? I strach przed zmianą z TU na TAM, bo na co? TU wiem, co mam... Ale jak już się jest TAM, to cały proceder się zaczyna od nowa i ta tęsknota przebrzydła. HA! Byle wytrzymać z codziennością, walką o przetrwanie i rutyną, byle dostrzec w nich piękno i nauczyć się/znaleźć (choć to drugie sugeruje brak pracy nad własnym podejściem do życia) spokój duszy. Breath in, breath out... in... out... Trzeba zacząć planować jakiś wypad :), by nie zwariować.

wtorek, 16 września 2014

Jesteśmy trybikami?

"(...) w obecnej erze - postindustrialnej - znowu traktujemy człowieka przedmiotowo. Kryzys to przyśpieszył. Taka praca (przyp. własny: jako "kawałka maszyny") niszczy ludzi, to, co w nich najlepsze: zdolność do twórczego rozwoju." (Magazyn Świąteczny, Gazeta Wyborcza, 13-14 września 2014, rozmowa z Ewą Woydyłło-Osiatyńską).
I dalej tamże: " Wierzymy, że musimy mieć pracę, by przetrwać. Czyli co? Dokupić meble, dobrze się ubrać, zmienić samochód. Tyle że to z przetrwaniem nie ma nic wspólnego. Ale ludzie wchodzą w to jak w masło. Większość myśli: stracę pracę - zginę. Nie zginiesz. Dzisiaj naprawdę mało kto ginie z braku pracy. Będziesz po prostu robił coś innego. A twój lęk, ta zbiorowa psychoza utrwala patologię - to, ze twoja praca jest wynagradzana poniżej wartości."
Tak, jednak nasze lęki, nasza neurotyczna natura są świetną pożywką dla takiego myślenia i sprawiają, że jesteśmy bezrefleksyjnymi trybikami wielkiej maszyny i zatracamy się w rutynie dnia codziennego, bo na nic innego nie starcza już siły i czasu. A podejście 'keeping up with the Joneses" tylko to utrwala. Ciągłe porównywanie się...
Znam jednak przypadki, kiedy brak pracy mobilizuje do aktywizacji i znajdywania sił, które w nas głęboko drzemią, by coś zmienić. Jestem też pod wrażeniem rodzin, w którym jest tylko jeden żywiciel rodziny i to niekoniecznie na wysokim stanowisku, na którym zarabia się krocie. Czyli co, jednak można, a nasze potrzeby są wytworem ogólnego szaleństwa konsumpcyjnego i porównywania się z innymi?
A co z tym, którzy żyją na granicy ubóstwa?
P.S. Mówię tu o przeciętnym 'Kowalskim'. Wiem, że są osoby, które wyłamały się ze schematu, czytam o nich. Tylko co to by było, gdybyśmy wszyscy się wyłamali ze schematu? Rewolucja?
A Newsweek pisze o ENDIES: http://swiat.newsweek.pl/endies-czyli-o-biedakach-w-londynie-newsweek-pl,artykuly,347768,1.html