Bardzo podoba mi się nazwa 'schowka' w jednej z wielkich księgarń internetowych angielskich: 'My wish list'. Tak, zdecydowanie bardziej niż 'schowek', który kojarzy mi się, z kolei, z komórką pod schodami, ciemną i stęchłą (no cóż, takie skojarzenia). Wrzucam, zatem do 'My wish list' całymi garściami. Fajne to jest, bo jako klient emocjonalny i zawsze głodny książek, już! zaraz! chciałabym wszystko mieć. Po ochłonięciu stwierdzam, że ze względu na kurczące się zapasy na koncie oraz przestrzeni w domu, to ja jednak poczekam.
Marzy, marzy mi się moja własna osobista biblioteczka! Uwielbiam książki, ich zapach, różnorodność okładek, no i oczywiści kontent. Jakby czytanie odchudzało, byłabym pewnie anorektyczką. Czytam nawet przy jedzeniu (co bardzo niezdrowe i ... tuczące, bo nie zauważam pochłanianych kalorii), co nie zawsze jest dobre też dla książki. Wartość ma dla mnie właśnie książka zmęczona, pozaznaczana, z podkreśleniami i notatkami na marginesie, bo to oznacza, że wciągnęła, poruszyła i dała do myślenia (uwielbia angielskie sformułowanie 'food for thought' - bardzo celne i obrazowe.)
W II klasie szkoły podstawowej po wyczerpaniu wszystkich dostępnych w bibliotece szkolnej bajek i baśni, rozpoczęłam przygodę z książkami bez obrazków i tak sięgnęłam po Guliwera. I odtąd poszło - bardziej czytanie i wyobrażanie sobie świata przedstawionego, co było o wiele bardziej fascynujące - jaka dowolność interpretacji - czasem nawet nie baczyłam na opisy wyglądu bohaterów - a co tam!
Uwielbiałam też odwiedzać bibliotekę publiczną, wałęsać się między regałami i wybierać z setek dostępnych tytułów.
Teraz przeniosłam się do sieci i tam buszuję. Piękne okładki przyciągają wzrok, ubolewam jednak nad tym, że często nie mogę zajrzeć do środka, bo pod ładną okładką może jednak niespecjalnie ciekawa treść się ukrywać - tego, niestety przez Internet w rodzimych księgarniach, sprawdzić nie mogę. Dlatego, w sklepie z 'My wish list' cenię bardzo możliwość wglądu - dostępne są wybrane strony, przeważnie spis treści i początek, ale to daje jakiś obraz całości.
Wybór książek jest teraz przeogromny, jednak nie zawsze to idzie z jakością. Okładki kuszą, ale często przeglądając taką książkę, piękną na zewnątrz, rozczarowuję się nie tylko treścią, ale przede wszystkim stylem pisania. No cóż, zasada działa nie tylko w przypadku książek...
Mam swoje ulubione wydawnictwa, tematykę, która z każdym rokiem jest coraz bardziej sprecyzowana - nie pochłaniam już byle czego, z szacunku dla mojego czasu - niestety, doba zawsze będzie miała 24 godziny, niezależnie od naszych życzeń.
Wiem, że takich bibliofilii jest trochę w przyrodzie. Cieszy mnie to i uważam, że świat książek drukowanych zawsze będzie istniał ze strata dla wszystkich e-booków. Nie mówię nie, bo to ogromna oszczędność miejsca.