piątek, 22 stycznia 2016

Hurry up, hurry up, chase your shadow!

Nowy Rok 'zainaugurowałam' przeziębieniem. Nie mam na to czasu! Więc je 'przechodziłam', mimo słaniania się momentami na nogach. Teraz czuję, że znów powraca. Nie mogę sobie na to pozwolić. Jest to, jednak, sygnał od organizmu: ZWOLNIJ!
Bo znów, za wiele bym chciała zrobić, w pracy młyn, po pracy masakra. Pogoda nie rozpieszcza, jak również różnica temperatur między tymi na zewnątrz i w pomieszczeniach. Jeśli się podróżuje, to tym bardziej trzeba na uważać na czyhające na osłabiony organizm wirusy i bakterie.

Dziś zakończyłam pierwszy semestr z moimi studentami. Już nie byłam taka - zaliczyli wszyscy. Sama pamiętam te dobre czasy studenckie. Ach...kiedy to było? No i czy rzeczywiście były aż takie wspaniałe? Hm, śmiem twierdzić, że jak człowiek okrzepnie trochę w życiu, obrośnie choćby cienką skórką, to mu jakoś lepiej. Czas i doświadczenie są naprawdę cenne, mimo kilku dodatkowych zmarszczek. Niewielka to cena za spokój wewnętrzny i świadomość siebie.

Z innej beczki. Przy okazji oglądania jakiś programów telewizyjnych, oglądam też, siłą rzeczy, lecące reklamy. Nie lubię, ale muszę. Po nudnych i sztampowych środkach piorących, milionie operatorów komórkowych itd. itp, od pewnego czasu pojawiły się reklamy leków uspokajających (obok leków przeciwbólowych, na wątrobę, żołądek, woreczek żółciowy i Bóg wie jeszcze jakie narządy, widocznie firmy farmaceutyczne uznały, że społeczeństwo mocno nerwowe. Ciekawe czy robią jakieś ankiety.). Owe leki, a właściwie ich reklamy, mocno przykuły moją uwagę. I... bardzo podirytowały. Dlaczego, pytam się, dlaczego we WSZYSTKICH, jak jeden mąż, występują kobiety, które potrzebują środków uspokajających? A biedny facet siedzi i stara się wielką nawałnicę emocjonalną / kolce na jej ciele itp. (niepotrzebne skreślić) Kasi, Krysi czy Ani przeczekać? Właściwie przekaz jest jeden: facet, zrób z tą rozwrzeszczaną i nieznośną babą coś i kup jej w końcu te środki uspokajające. bo inaczej nie ujedziesz z nią ani kroku dalej. Hm, znam niejednego choleryka płci męskiej, który o wiele bardziej potrzebuje takich środków niż  Kasia, Krysia czy Ania, a kto wie czy nie silniejszych. Boli mnie i wprawia właśnie w stan emocjonalny wymagający takiego leku (może o to właśnie chodzi???) to, że ta kobieta znów dostaje w twarz stereotypem. No nie wiem, wydawałoby się, ze jesteśmy bardziej do przodu niż do tyłu, ale może ja czegoś nie zauważam?